piątek, 28 grudnia 2012

Co ty sobie cieciu wyobrażasz?

~~~ Oczami Rose ~~~

Ciepły poranek? Nie wiem czy mogę go tak nazwać, bo w końcu jest grudzień, ale w Londynie rzadko temperatura spada poniżej zera, więc chyba może tak zostać. No, ale dalej. Wstałam jak zwykle z resztą pierwsza. Od razu po przebudzeniu zadzwoniłam do Alex, ona nigdy nie może się sama obudzić, więc zawsze ja to robię. Następnie udałam się do łazienki tak by nie obudzić babci. Aaa, no tak. Pewnie nie wspomniałam, że mieszkam z babcią, ale to długa historia. No więc w łazience jak to co rano, orzeźwiający prysznic, później makijaż a na koniec dobranie do tego ubrań. Po około 30 minutach byłam gotowa, przejrzałam się w lustrze - No Rose, całkiem nieźle dziś wyglądasz - pomyślałam i zabierając potrzebne mi rzeczy do szkoły zeszyłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Oczywiście sms's od Alex mnie nie zdziwił.. Jak zawsze rano " Rose! Nie mam w co się ubrać!". Zaśmiałam się tylko pod nosem i spakowałam kanapkę do plecaka. I pośpiesznie wyszłam z domu, biegiem do przyjaciółki. Drzwi otwarte, no tak. Zawsze jej doradzam rano, więc są otwarte. Dziewczyna była w swoim pokoju, nawet nie pukałam tylko weszłam.

- No laska! Ubieraj się! W bieliźnie cię do szkoły nie puszczę - zaśmiałam się i spojrzałam na nią. Jak zwykle bardzo delikatny makijaż.. nie przyglądałam się jej długo. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej czarne rurki do tego krwistoczerwoną koszulę, rzuciłam jej ten zestaw na łóżko a ta wzięła go do ręki i pędem udała się do łazienki - Ja to mam talent - zaśmiałam się sama do siebie.

Spakowałam książki przyjaciółki do czarnej torby, tak samo jak telefon i portfel. Po chwili wyszła. Wyglądała pięknie

- Jezu, Rose wiesz jak ja cię kocham? Zawsze ratujesz mi życie kiedy nie wiem w co się ubrać - mocno mnie do siebie przytuliła na co ja się uśmiechnęłam. Wręczyłam jej torbę i pędem wybiegłyśmy z jej domu do szkoły bo zostało nam jakieś 10 minut do rozpoczęcia zajęć a mamy kawałek drogi do pokonania.

Jak zwykle, doszłyśmy równo z dzwonkiem, udałyśmy się do klasy gdzie miałyśmy mieć teraz lekcje, ale jak zawsze jakieś problemy. Ktoś usiadł na moim miejscu, no kurde w całej klasie jest jeszcze tyle wolnych tu musiał usiąść na moim?

- To moje miejsce - zbulwersowałam się

- A teraz ja tu siedzę. Mała nie denerwuj się możesz usiąść gdzieś indziej - zaśmiał się jakiś nieznany mi wcześniej chłopak

- Po pierwsze, mała to może być twoja pała! Po drugie wypierdalaj bo nie skończy się tylko na słowach - przytknęłam mu pięść do twarz, od razu zwolnił moje miejsce i usiadł jak najdalej ode mnie.

Czyżby się mnie bał? Już pierwszego dnia? I zajebiście.. Ah.. kochałam pokazywać takim niby kozakom gdzie ich miejsce i niech lepiej nie zadzierają ze mną. Oczywiście nie dla każdego byłam taka. Dla jednych byłam miła, ale to jest tylko nieliczna grupka ludzi. Nie wiem nawet kiedy lekcja się skończyła. po czwartej lekcji postanowiłyśmy z Alex udać się na zakupy by nie marnować dnia w szkole. Nie było żadnego problemu przy wyjściu ze szkoły, ponieważ nie ma tu żadnego ochroniarza czy coś. Uradowane udałyśmy się do galerii, tam obeszłyśmy chyba wszystkie sklepy. Z kilkoma torbami udałyśmy się na kawę do Starbucks'a.

- Ej idziemy dzisiaj na imprezę do Ed'a? - zapytała dziewczyna

- Którego Eda? Tego ciacha z trzeciej?

- Tak właśnie, słyszałam że bibe robi dzisiaj. Każdy może przyjść - uśmiechnęła się i upiła łyk kawy

- No to idziemy musowo! Przecież wiesz, że ja nie przegapię okazji do napicia się - zaśmiałam się i także napiłam się łyk kawy. Plotkowałyśmy jeszcze chyba z godzinę. O 16 postanowiłyśmy się zbierać do domu.

Odprowadziłam ją a później udałam się do siebie. Babcia zapewne czekała z obiadem. Otworzyłam drzwi, położyłam torby z ubraniami i plecak przy drzwiach, zdjęłam buty i udałam się do kuchni, z której dolatywały pyszne zapachy.

- Już jestem babciu - podeszłam do kobiety i ucałowałam jej policzek, od razu zaglądając do garnka.

- I jak tam w szkole? Wszystko dobrze?

- Tak tak, dzień jak co dzień - zaśmiałam się - Dzisiaj wieczorem wychodzę z Alex na imprezę do kolegi, nie masz nic przeciwko prawda?

- Nie, nie. A tak w ogóle to dzwonili rodzice mówili, że przyjadą za tydzień na kilka dni - uśmiechnęła się i zaczęła nakładać obiad na talerze. Gdy skończyłam jeść zabrałam swoje rzeczy z przedpokoju i udałam się do swojego pokoju.  Rzuciłam torby na łóżko i po kolei wyciągałam z nich ubrania.- Chyba pójdę w sukience. O tak to dobry pomysł - pomyślałam. Kupiłam tak zwaną "małą czarną" do tego czerwone platformy.  Z koleżanką umówiłam się, że o 20 po mnie przyjdzie więc miałam jeszcze dużo czasu. 

Postanowiłam włączyć laptopa. Od razu twitter, tam kilka tweetów, później fejsbuk, jakieś stronki plotkarskie i takie tam inne. Po jakiś 10 minutach wyłączyłam go. Była dopiero 17 więc przebrałam się i poszłam do stajni z końmi. Wzięłam Pioruna na małą przejażdżkę. Od kilku dni nie jeździłam z braku czasu. Później zaprowadziłam go ponownie do stajni, tam dałam mu jeść i wyczyściłam go z błota, którym się ubrudził. o 18:30 udałam się do domu, przygotować się. 

Wzięłam kąpiel, umyłam i wysuszyła włosy, następnie dość mocny makijaż. Zajęło mi to jakieś 30 minut. Ubrałam się jeszcze w sukienkę i ponownie odpaliłam laptopa bo nie miałam co robić. Na tt jak zawsze nudy. Pisałam z kilkoma osobami, spamowałam do jakiś "gwiazd" i takie tam. Równo o 20 przyszła Alex. Zabrałam do torebki telefon i klucze i żegnając się z babcią wyszłam z domu w towarzystwie przyjaciółki. Na imprezie jak to na imprezie. Alkohol, zioło, tańce itp. Byłyśmy już z Alex nieźle wstawione. Ja postanowiłam jeszcze zajarać coś mocniejszego. Po pierwszym buchu gdy zobaczyła mnie Alex była na mnie zła. Nie pochwalała tego, ale dobra. Niech jej będzie. Udałyśmy się na "parkiet" potańczyć. Bawiłyśmy się świetnie póki nie usłyszałam, że jakiś debil krytykuje moją przyjaciółkę, że nie umie tańczyć czy coś tam. Wkurzyłam się wtedy nie powiem. 

- Co ty sobie cieciu wyobrażasz? - podeszłam do niego

- Laska przystopuj trochę, o co ci chodzi? - jeszcze zgrywał głupa. Muzyka wtedy ucichła, wszyscy patrzyli się na nas. 

- O co mi chodzi? Jakim prawem obrażasz moja przyjaciółkę? Coś ci kurwa nie pasuje? - on się na to tylko uśmiechnął - i co się uśmiechasz? To ci nic nie pomorze! Jutro własna matka cię nie pozna!

- Hahaha, mam się bać takiej dupy jak ty? pff chyba mała śmieszna jesteś

- Mała to jest twoja pała - nie wytrzymałam przywaliłam mu, z pięści prosto w ryj. Raz, drugi, trzeci. Zabiłabym gnoja gdyby mnie nie odciągnęli od niego. 

- Rose! Uspokój się! Wystarczy! Starczy! - krzyczał Ed, bo to właśnie on mnie od niego odciągnął 

- Następnym razem zabije skurwysyna! - dalej byłam wkurwiona, ale postanowiłam już iść.. nie miałam ochoty patrzeć na jego krzywy ryj. Pożegnałam się z resztą, także z Ed'em i wyszłyśmy.

Prolog

Ta historia nie jest do końca taka jak inne. Jej tematem przewodnim nie jest miłość jak w większości opowiadań.

W tej histori pokazana na pierszym planie jest przyjaźń. Oczywiście nie jest idealna, bo są też wzloty i upadki, ale to dzięki niej mamy siłe walczyć dalej i się nie poddajemy. Z każdą kolejną przeszkodą staje się silniejsza.

Doskonale o tym wiedzą pewne dwie siedemnastolatki. To właśnie one będą głównymi bohaterkami tego opowiadania. To one będę opisywać swoje życie i to one zawsze na pierwszym miejscu stawiały właśnie swoją przyjaźń, a ich imiona to Rose i Alex.

Od kiedy pamientają przyjaźniły się. Mimo, że to dwie całkiem inne osobowości. Rose to impulsywna szatynka o niebieskich oczach, kochająca fotografie jak również konie. Alex była jej całkowitym przeciwieństwem, była spokojną blondynką o zielonych oczach, a jej zamiłowaniem był taniec. Jak widać przeciwieństwa się przyciągają, a one są doskonałym tego przykładem. Jedno co je obie łączy jest zwariowana osobowość. Obie są szalone do granic możliwości.


Nie obiecuje, że ta historia skończy się szczęśliwie, bo to jedynie wie tylko Los, który rządzi całym tym światem.