czwartek, 7 marca 2013

co to do cholery było?

Wróciwszy do domu zaczęłam się pakować. No cóż, zostało kilka dni do wyjazdu. Ale czy ja chcę jechać? Teraz gdy wyjaśniłam sobie wszystko z Alex to wcale mi się nie uśmiecha jej opuszczać. Czuję, że Jai może jej coś zrobić, a Niall'a wtedy przy niej nie będzie. podczas pakowania przyszła do mnie mama sprawdzić jak mi idzie, chwilę pogadałyśmy o tym, że chcę jechać tylko na dwa tygodnie po tym czasie chcę wrócić. Zgodziła się, oczywiście musiałam ją przekonywać, że nie mogę zostawić swojego teraźniejszego życia dla czegoś całkiem innego.. Tam nikogo nie znam, a jak znam życie nikt nie polubiłby Aroganckiej, szukającej zaczepki Rose. Gdy zrobiłam sobie przerwę zadzwonił do mnie telefon. Niall? Ciekawe po co dzwoni.
- Halo? - odezwałam się
- Cześć niunia - usłyszałam czyjś głos, ale to na 1000% nie był Niall
- Kto mówi? - zapytałam
- Oj, Skarbie. Czy to ważne kim jestem? - cicho zamruczał do słuchawki. Nie dowierzałam własnym uszom. Moment później usłyszałam głos Niall
- Harry! Oddaj mój telefon!! Czy ja biorę twój telefon? Cholera jasna, zejdź mi z oczu!! - warczał na chłopaka.
- Halo? Rose?
- Tak, coś się stało? Czemu dzwonisz? - zapytałam
- Chcielibyśmy abyś poszła z nami do klubu dziś wieczorem- zaproponował
- Hm, okej. O której i gdzie?
- Przyjedziemy po Ciebie o 7. Do zobaczenia - powiedział i rozłączył się
Szybko skończyłam się pakować. I udałam się do szafy, w której wisiało jeszcze kilka ubrań. Postanowiłam, że ubiorę coś takiego KLIK. Jakieś 15 minut przed przyjazdem chłopaków byłam już gotowa, więc zeszłam na dół coś zjeść. Na dole oczywiście przesłuchanie gdzie i z kim idę i o której planuję wrócić. Pomiędzy słowami przegryzałam kanapkę z serem. Równo o 7 usłyszałam klakson samochodu. Pożegnałam się z rodzinką i wyszłam do samochodu. Tam szybkie zapoznanie i pojechaliśmy w kierunku jakiegoś klubu. Oczywiście nikt nie raczył mnie poinformować jakiego, więc równie dobrze mogli mnie wywieźć nie wiadomo gdzie, ale nie wyglądali na takich. W samochodzie miałam takie głupie rozkminy.. Czy to normalne? Wątpię. Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce okazało się, że jest to jakiś mega luksusowy klub. Ah no tak, przecież to są gwiazdy.. Mogą sobie pozwolić na takie wypady. Gdy weszliśmy do środka od razu rzucił mi się w oczy klimat panujący w tym miejscu. Było fantastycznie!Od razu podeszliśmy do baru, tam zamówiliśmy sobie po drinku i udaliśmy się na zarezerwowane miejsce. Alex poszła z Niall'em tańczyć a ja siedziałam z chłopakami. Czułam się trochę niekomfortowo bo z nich wszystkich znałam tylko blondyna i słyszałam Harry'ego podczas naszej 'rozmowy' telefonicznej. Chłopcy zadawali mi miliony pytań, starałam się na wszystkie odpowiedzieć i być jak najmniej chamska chociaż nie za bardzo mi się to udawało. Nie moja wina, że ich pytania kierowane były od tego gdzie wyjeżdżam do tego jaki mam rozmiar stanika.. No sorry, ale jaki normalny chłopak pyta się o coś takiego.. Mam nadzieję, że domyślacie się, że zapytał o to Harreh. Po jakimś czasie udałam się do baru, tam zamówiłam sobie kolejkę. Później się rozluźniłam i było już coraz lepiej. Tańczyłam z każdym, z Alex oczywiście też. Około 4 chłopcy odwieźli mnie do domu, pod same drzwi odprowadził a raczej zaniósł mnie Harry bo już nie miałam siły iść. Już miałam wejść do środka kiedy to mnie zatrzymał i pocałował. Nie wiem czemu, ale odwzajemniłam ten pocałunek. Co było chociażby dziwne bo nie podobał mi się. Gdy się od siebie oderwaliśmy ja szybko zniknęłam za drzwiami a chłopak udał się do samochodu.. CO TO BYŁO? CO TO DO CHOLERY BYŁO? - zastanawiałam się stojąc pod prysznicem. Alkohol robi swoje fakt, no ale bez przesady.. Nie wypił tak dużo, no na pewno nie tyle co ja.. DLACZEGO ON TO ZROBIŁ? Wstając rano strasznie bolała mnie głowa, ale na szafce nocnej leżały już tabletki. Mamusia.. Ona zawsze wiedziała co mi będzie potrzeba. Szybko połknęłam dwie tabletki i wstałam z łóżka. Przebrałam się w czarne rurki i czerwoną koszulę na to czarna skórzana kurtka.. Za trzy godziny jedziemy na lotnisko. Musze iść szybko pożegnać się z Alex. Wzięłam torebkę w której była lustrzanka i mój portfel. Wybiegłam z domu i szybkim krokiem udałam się do domu koleżanki. Tam drzwi otworzyła mi jakaś obca kobieta.
- eee. Dzień dobry. Jest Alex w domu? - zapytałam 
- Tak, jest u siebie na górze, ale chyba jeszcze śpi - otworzyła szerzej drzwi - wejdź.
- Dziękuje. To ja pójdę ją obudzić. - Od razu pobiegłam do pokoju przyjaciółki. 
Spała.. Ale co ja się dziwię. Wróciliśmy nad ranem. Wyjęłam lustrzankę i zrobiłam jej kilka zdjęć. Po chwili jednak położyłam ją na jej biurku i wskoczyłam na nią budząc ją. 
-Wstawaj śpiochu! - zaczęłam się drzeć i skakać po niej
- Dobra, dobra, ale zejdź ze mnie.. - jak powiedziała tak zrobiłam, od razu chwyciłam aparat i zrobiłam jej jeszcze kilka ujęć... Hahahah, Alex z worami pod oczami.. Widok bezcenny. Gdy ta wreszcie stoczyła się z łóżka od razu ją przytuliłam.
- Ja nie chcę wyjeżdżać - zaczęłam szlochać.. Cholera..
- To już dzisiaj? - spojrzała na mnie i także się rozpłakała - ej rozmazałaś się, nie płacz. - wytarła spływającą po moim policzku łzę.
- Alex, ja nie chcę cię zostawiać. Wystarczająco długą cierpiałam po kłótni z tobą. Dwutygodniowej rozłąki nie zniosę 
- Jak to dwutygodniowej? Myślałam, że wyjeżdżasz na stałe..- zdziwiła się
- Tak planowałam jednak nie mogę cię zostawić - przytuliłam ją mocno. - Masz tusz w domu prawda?
- No tak mam. Chodź - pociągnęła mnie za sobą do łazienki i tam pomalowałam się na nowo. 
- Dobra. To teraz jeszcze wspólne zdjęcie na tą rozłąkę i muszę spadać - powiedziałam trzymając w ręce aparat.
- Nowy? 
- Hahah tak
- A co ze starym? 
- Mogę Ci dać jak chcesz - uśmiechnęłam się do niej - miałam ją sprzedać, ale jak dam ją tobie to wiem, że będzie w dobrych rękach. 
- Jej naprawdę? Jesteś wielka - przytuliła mnie.
- Dobra bo się rozpłaczę. Jak się szybko ogarniesz to dam Ci ją jeszcze dziś a jak nie to dopiero jak przyjadę. 
- Jasna sprawa.. Już się ubieram - zawołała i ubrała się szybko w niebieski rurki i białą koszulę. 
- Dobra to idziemy do mnie i tam zrobimy ostatnie zdjęcia - zawołałam i zabrałam ze sobą torbę, lustrzankę i przyjaciółkę pociągnęłam za rękę. Wybiegłyśmy z domu i biegiem dotarłyśmy do domu babci. Tam szybko ogarnęłam cały sprzęt i wręczyłam jej go. Jej radość była bezcenna.  Tak jak mówiłyśmy wcześniej zrobiłyśmy sobie ostatnie zdjęcie i Alex wyszła ode mnie z domu oczywiście po długim żegnaniu się.
Do torby spakowałam laptopa, lustrzankę, poduszkę, słuchawki, ładowarkę i kilka innych rzeczy. Kiedy byłam gotowa rodzice zawołali mnie, że już musimy jechać. Na dole wyściskałam babcię i pojechaliśmy. Po 30 minutowej odprawie siedzieliśmy już w samolocie.

1 komentarz:

  1. piękny wygląd bloga :-)
    zapraszam do mnie http://chomik69.blogspot.com/
    PS : Fajny post.

    OdpowiedzUsuń